Cytat na plakacie mówi „Mocniejszy niż Drive” , obawiałam się więc jeszcze brutalniejszego filmu zrobionego w podobnej stylistyce. A tymczasem „Drugie oblicze” odchodzi od wątków kryminalnych czy sensacyjnych na rzecz dramatu. I zamiast porachunków mafijnych z udziałem samotnego sprawiedliwego mamy opowieść o tym, czy to, kim jesteśmy, jest zdeterminowane przez nasze pochodzenie, czy też wpływ ma na to wychowanie, ze szczególnym uwzględnieniem relacji między ojcem a synem. O tym, jak się z „dobrego” staje „złym” lub na odwrót, jak wpada się w spiralę korupcji czy nieodpowiedniego towarzystwa i jak można z tego się wydostać. Albo i nie.
Nie sposób nie zauważyć podobieństw między bohaterem granym przez Ryana Goslinga tu (Luke – samotny mistrz akrobatycznej jazdy motocyklowej, człowiek znikąd, bez najbliższych, zmieniający swoje życie, gdy niespodziewanie pojawia się w nim syn; ograbiający banki, by zaistnieć dla synka i jego matki) z Goslingiem w „Drive” (samotny kaskader samochodowy, wolnymi chwilami wynajmujący się gangsterom jako kierowca, z pozoru zimny i zdystansowany, a jednak pełen czułości, gdy pojawiają się w jego życiu osoby, na których mu zależy). Niemal identyczne środki aktorskie, pokerowa twarz, charakterystyczne kurtki, tu papieros zamiast nieodłącznej wykałaczki w kąciku ust… Ale jemu tak niewiele potrzeba, by przykuć widza i wyrazić, co chce.
Z kolei Bradley Cooper jako młody ambitny policjant nie obył się bez kozetki psychoanalityka (podobnie jak w „Pamiętniku pozytywnego myślenia„), a wątki kampanii wyborczej, co prawda nie prezydenckiej, ale równie istotnej, by wpływać na czyjś charakter, skojarzyły mi się z „Idami marcowymi” (choć tam znów Gosling). Może więc już wszystko było? Wniosków, że nic nie zastąpi czasu poświęconemu dziecku, również w filmach nie brakowało.
Celowo nie chcę zdradzać szczegółów tej historii, bo i tak jest dość przewidywalna. A jednak wciągnęła mnie na blisko dwie i pół godziny. Mimo braku hipnotyzującej muzyki jak w „Drive” i mimo że w moim ulubionym Klubie Filmowym było tak gorąco, że niemal nie zeszłam ze świata przytomnych.
PS W pojedynku Gosling vs. Cooper na zniewalające uśmiechy – jak dla mnie 1:0.
PPS Za wyrażanie maksimum emocji przy użyciu minimum środków – 2:0.
Drugie oblicze (The Place Beyond the Pines) – reż. Derek Cianfrance