Coś mi się ostatnio trafiają pełne trudnych emocji filmy czy lektury… W przypadku „Dzikich historii” jest nie inaczej, kampania reklamowa filmu obejmowała nawet internetowy konkurs, w którym można było się wyżyć, opisując w cenzuralny sposób swoją wyrafinowaną reakcję na daną stresującą sytuację.
„Dzikie historie” to sześć krótkich opowieści zgrabnie podanych przez Argentyńczyka Damiána Szifróna (scenariusz i reżyseria) pod egidą Pedro Almodóvara (produkcja). Wielką fanką tego ostatniego nie jestem, ale jeśli też za nim nie przepadacie, to przypadkiem się nie uprzedzajcie! Promuje tylko swoim nazwiskiem mniej znane u nas kino argentyńskie.
Szalone historie to po kolei (tłumaczenie własne): „Pasternak” – który już na wstępie wprowadzi nas w odpowiedni klimat; „Szczury” (należy tępić); „Najsilniejszy” (ech, ci faceci); „Pan Bombka” (ulubieniec publiczności); „Oferta” (są granice negocjacji); „I że Cię nie opuszczę aż do śmierci” (oj, jaki on biedniutki…). We wszystkich bohaterowie wystawieni zostają na stres – przypomnienie przeszłości, czyjeś niewłaściwe zachowanie, szokującą wiadomość, dramatyczne wydarzenie czy bezduszność systemu. Zbiera się w nich, zbiera, nakręcają się, strunę ktoś przeciąga, aż w końcu z pozoru spokojny człowiek eksploduje. Różne te wybuchy będą, nie wszystkie będzie miło oglądać i różnie się skończą, ale nad wszystkimi będzie się unosił nieodparty komizm i świetna muzyka skomponowana i zebrana przez Gustava Santaolallę, z motywem przewodnim niemal jak z Dzikiego Zachodu.
Odwołania do „Pulp Fiction” i Tarantino są jak najbardziej na miejscu. Choć skojarzeń będzie więcej, mi przyszły do głowy chociażby: „Wesele” Smarzowskiego, „Upadek” Schumachera, „Pojedynek na szosie” Spielberga czy „Misery” (z Kathy Bates). „Dzikie historie” przynoszą jednak coś więcej niż mruganie okiem do widza w zapożyczeniach. Przynoszą niemal catharsis – czy to przez uwolnienie negatywnych emocji, czy przez przywracanie porządku w porypanym świecie, czy przez śmiech z humoru wcale nie tak banalnego – po seansie schodzi całe napięcie. Polecam bardzo na poprawę nastroju i gdy ma się ochotę komuś przyłożyć.
„Dzikie historie” odwiedzają liczne festiwale filmowe i mają szansę na zdobycie zasłużonego uznania. Są też wymieniane wśród kandydatów do nieanglojęzycznego Oscara. W Polsce mamy okazję je oglądać w ramach przedpremierowych pokazów firmy Gutek Film z okazji jubileuszu 20-lecia tego uznanego polskiego dystrybutora ambitnego kina. Niech nam takich obrazów dostarcza jak najwięcej i jak najdłużej!
Na zachętę zostawię zwiastun – kto ma okazję zobaczyć jeszcze pokazy przedpremierowe, niech pędzi, ile sił w nogach i napędu w kołach. Ale niech uważa na drogach ;)
„Dzikie historie” (Relatos salvajes) reż. Damián Szifrón (2014)