„Marynarka” Mirosława Tomaszewskiego już na wstępie dostała u mnie plusa, skoro jedna z bohaterek nosi (czasami) moje nazwisko, akcja dotyczy bliskiej mi Gdyni, jeden z bohaterów mieszka tam gdzie ja, nosi imię mojego Taty, a jego ojciec pracował tam gdzie i mój w tym samym czasie. Nie miałam do tej pory okazji czytać współczesnej powieści dziejącej się w Trójmieście, z lokalizacjami opisanymi tak, że nie musiałam patrzeć na mapę czy zdjęcia, by dany punkt zobaczyć lub umiejscowić. Ciekawe doświadczenie.
Z jednej strony ta wiedza pozwalała znajdować różne „smaczki” w zmienionych nazwach firm, hoteli, restauracji, sugerujące ich rzeczywistą formę lub lokalizację, z drugiej zaś sprawiała, że pewne wydarzenia wydawały się mało prawdopodobne czy logiczne, choć zapewne mniej istotne dla niemiejscowych.
Doświadczenie autora jako scenarzysty seriali widać w jego sposobie pisania – podaje niemal gotowe sceny filmowe, często z propozycją odpowiedniego do tego podkładu muzycznego. Większość utworów na szczęście była mi znana, co ułatwiało odbiór.
„Marynarka” opisuje losy prawie 40-letniego byłego punka Adama o pseudonimie Smutny, szanowanego biznesmena Karola, jego znienawidzonego zięcia Witka i ukochanej córki Magdy oraz dziennikarki Niny i jej szefa z „Głosu Bałtyckiego”. Losy tych, którzy o przeszłości z różnych względów chcieliby zapomnieć, i tych, którzy mają interes w jej rozgrzebywaniu i opisywaniu. Akcja dzieje się w 2005 r., niemniej ma swe początki w wydarzeniach Grudnia 1970, kiedy to na ulicach Gdyni milicja i wojsko strzelały do protestujących stoczniowców.
Jako powieść obyczajową bez pretensji dokumentu historycznego czyta się tę książkę nieźle, wątek kryminalno-sensacyjny nadaje jej tempa, do grona psychologicznych jednak bym jej nie zaliczyła. Faktów dotyczących Grudnia 1970 za wiele nie ma, może młodzież zainteresuje się w ogóle tematem, ale starsi czytelnicy, pamiętający te wydarzenia z osobistych przeżyć lub z opowieści rodziców, będą zapewne zawiedzeni… Wydarzenia historyczne to raczej tylko pretekst do sensacyjnego wątku wiążącego przeszłość ze współczesnością.
Szkoda trochę, że autor poszedł bardziej w sensację niż w budowanie wiarygodności psychologicznej postaci czy pogłębienie motywacji ich działań. Osobiście wolałabym powieść bardziej zwyczajną, a przybliżającą zarówno realia lat 70., jak i początków XXI wieku. Ale może nie jestem grupą docelową ;) Niemniej, jako lokalna patriotka, chętnie przeczytam coś jeszcze dziejącego się w Gdyni, niezależnie od tematyki i formy.
„Marynarkę” otrzymałam w wersji elektronicznej od autora, dziękuję za umożliwienie lektury.