Do tego wpisu zbierałam się od ponad roku, regularnie odwiedzałam to miejsce, czasem przy okazji zrobiłam parę zdjęć, latem czy zimą, chcąc napisać parę słów zachęty dla tych, którzy jeszcze tu nie trafili. Już w zeszłym roku tymczasowo je zamknięto, przymierzając się do wielkich planów budowlanych w tym rejonie Gdyni, na szczęście udało się czas działalności wydłużyć o kolejne miesiące. A tu wczoraj niespodziewana informacja, że będą natychmiastowe wyburzenia i mój ulubiony gdyński Klub Filmowy przestaje w tej formie i miejscu istnieć :(
Zamiast postu zachęcającego będzie więc post pożegnalny. Większość moich kinowych seansów w ostatnich latach, również tu opisywanych, widziałam w Klubie Filmowym właśnie. I cykli tematycznych, i „dwupaków”, czyli oglądanych dwóch filmów pod rząd. A nie o wszystkich zdążyłam wspomnieć, choć zdecydowana większość była tego warta, że wymienię chociaż z ostatnich: „Konesera”, „Przeszłość”, „Papuszę”, „Idę”, „Smak curry”, „Tajemnicę Filomeny”, „Moliera na rowerze” czy „Wielkie piękno”.
Trafiało się tam, idąc lub jadąc do końca zaniedbanej nieco portowej ulicy, mijając z boku budkę strażnika stoczniowego, aż do bramy, starego ceglanego budynku po lewej i stalowych, ciężkich drzwi po prawej, nad którymi świecił neon z zielonym napisem „Kino”. To miejsce miało swój klimat: stare, skrzypiące i trzaskające krzesła, sprzęt z kina Warszawa (plus ostatnio nowy, wypasiony, pozwalający na projekcje najnowszych filmów w świetnej jakości obrazu), gorąc w upalne dni i zimno w trzaskające mrozy, widok na bebechy stoczni z poczekalni na piętrze, w której urządzano często wystawy, Panią Kasjerkę siedzącą za ladą zamiast młodzieży z multipleksów, bookcrossingowe półki ze starymi książkami, wielkiego Pana Operatora z towarzyszącym mu małym pieskiem… Do tego brak popcornu i innej żywności (no, czasem stał automat na kawę i batoniki) oraz reklam!
Seanse zawsze zaczynały się punktualnie, z 1-2 zajawkami najbliższych projekcji co najwyżej. Dwa seanse dziennie, zazwyczaj o 18 i 20, repertuar zmieniany raz w tygodniu, można było planować kulturalny tydzień. Co tydzień. I bilety za 10 zł. Czasem było kilkanaście osób, czasem pełna sala. Czyli jednak można, bez półgodzinnych reklam i biletów trzy razy droższych. A i darmowe wejściówki można było wygrać w konkursach organizowanych na fanpage’u Klubu.
Podobno KF ma być przeniesiony wkrótce do nowoczesnego gdyńskiego Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego. Repertuar mam nadzieję pozostanie ambitny i ciekawy, może i cena biletów, pytanie, co jeszcze z klimatu starego, małego kina uda się zachować… Ostatnio zabiegana, zrobiłam wyjątkową przerwę w seansach KF, gdybym wiedziała.. :(
Spieszcie się odwiedzać stare kina, nie wiadomo kiedy odchodzą…