Pierwszy dzień wiosny

Ta galeria zawiera 1 zdjęcie.

Na przekór zimowej brei, w której grzęźniemy po kostki, w pracy świat pojaśniał wraz z pięknym bukietem tulipanów na powitanie wiosny :) Zrobiłam coś niewielkiego, a dostałam tyle słońca w podziękowaniu :)

Więcej galerii | Skomentuj

Kolosy za 2012 – relacja

Za mną blisko 30 godzin spędzonych na Kolosach w Gdyni – 15. Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów. Tysiące obejrzanych zdjęć i filmów, wrażeń, emocji, od których długo w nocy nie można zasnąć. I jak zdać z tego relację, aby ktoś, kto Kolosów nie widział, mógł choć trochę poczuć ich klimat? Najlepiej tak, jak robią to sami prelegenci – uzupełniając obrazami. Zdjęcia robiłam ku pamięci, głównie fotografując ekran, bo portretów widzów robić nie śmiałam, stąd proszę o wyrozumiałość za czasem nie najlepszą ich jakość.

Poza podsumowaniem każdego dnia wspomnienia z prelekcji zawarłam w formie komentarzy widocznych po powiększeniu zdjęć lub najechaniu myszą.

Dzień pierwszy – piątek 8 marca 2013 r.

Kolosy ruszyły punktualnie o 11 i tej punktualności organizatorzy pilnowali wyjątkowo sprawnie przez całą imprezę. Zaczęłam od prezentacji przejścia dwóch trójmiejskich nauczycieli przez islandzki interior. Zaraz potem przenieśliśmy się do Azji. Katarzyna Dybżyńska opowiadała o trudnym życiu w kurczącej się Palestynie, a Bartosz Bartoszewicz o Kurdach, rozproszonych pomiędzy cztery kraje. Igor Strojecki zaprezentował sylwetkę swego pradziadka, Leona Barszczewskiego, wybitnego odkrywcy starożytnej Samarkandy. Pokazywał unikalne, świetnie zachowane fotografie robione przez pradziadka z końca XIX wieku, co było wtedy nie lada wyzwaniem, biorąc pod uwagę fakt, że dźwigać trzeba było nie tylko aparaty ważące po kilkadziesiąt kilogramów, ale i nie lżejsze szklane klisze.

Po przerwie były prezentacje „objazdowe”, poczynając od międzynarodowej wyprawy rowerowej z Pekinu przez Stany Zjednoczone do Londynu. Ciekawie opowiadał Przemek Skokowski, który jeździł po krajach głównie Azji, pytając napotykanych ludzi o ich definicje szczęścia, marzeń i miłości. Te podróże były jednak elementem szerszego projektu, bo Przemek ma świetny kontakt z dziećmi i chce ich do podróżowania zachęcać. Sądząc po reakcjach publiki i licznych szkolnych wycieczek odwiedzających piątkowe Kolosy – robi to skutecznie. Równie nietypowym pomysłem było zwiedzanie Azji przez grupkę przyjaciół na longboardach (dla niewtajemniczonych – to taka dłuższa deskorolka). Cieszyli się zrozumiałym zainteresowaniem spotykanych dzieci i młodzieży i z łatwością przełamywali pierwsze lody, przyczyniając się do wagarów co niektórych. W tym bloku prezentował się też późniejszy zdobywca Kolosa 2012 w kategorii Żeglarstwo – kpt. Tomasz Cichocki, opowiadając o swym rejsie wokół świata. Można o nim też przeczytać w książce „Zew oceanu. 312 dni samotnego rejsu”.

Po południu na wymarzone ryby mogli popatrzeć wszyscy zapaleni wędkarze – takich gigantów, jak łowiła cała czteroosobowa rodzina Machulskich w Kraju Krasnojarskim, można tylko pozazdrościć. 8-letnia Natalia złowiła nawet tajmienia większego niż ona sama. Za swe rodzinne podróżowanie otrzymali wyróżnienie Kapituły. Ryb to im może zazdrościłam, ale komarów już nie – chodzili ubrani jak pszczelarze, by ich tam żywcem nie zjadły.

Dalej Ola Nikiel i Łukasz Supergan opowiedzieli o swej dwuletniej podróży po Azji. Po nich o Afryce Zachodniej na motorze opowiadał Ernest Jóźwiak, który niespodziewanie, gdy jego towarzysz musiał z powodów rodzinnych wrócić do kraju, odkrył zalety samotnego podróżowania i zupełnie innego podejścia tambylców do wędrowca bez towarzystwa. Potem był Dominik Szmajda, znany już kolosowej publiczności ze swych pieczołowicie przygotowywanych relacji z wypraw. Tym razem trafił rowerem na Ural i dalej w kierunku Jamału, dotarł nawet do Nieńców. Ale podróż to jedna rzecz, a umiejętność barwnego o tym opowiedzenia, to zupełnie co innego. Jego filmy mają niezapowiedziane i zabawne zwroty akcji, jakby kierował nimi precyzyjnie napisany scenariusz. Jako że podróżował samotnie – sam sobie był operatorem, aktorem, reżyserem i scenarzystą. Scenografem zresztą też. W pełni zasłużenie zdobył Nagrodę Publiczności za najlepszą prezentację. Twierdzę tak, bo był i moim kandydatem ;) Zauważyła go i Kapituła, przyznając wyróżnienie w kategorii Podróż.

Tego wieczoru poznaliśmy jeszcze trzy prezentacje, które miały coś wspólnego – „Moją Panamericanę„, „Antypody z siodełka” oraz „Mój pierwszy śnieg tego lata„. Tą wspólną rzeczą był nie tyle rower, co osoby podejmujące wyzwanie, do którego nigdy wcześniej się nie przygotowywały (w podróży przez antypody mam na myśli Gosię). Cała trójka twierdziła, że nigdy na rowerach za wiele nie jeździła, a na pewno nie na trasy dłuższe niż wokół bloku czy do sąsiedniego miasteczka. Adrian z Panamericany i Ania z wyprawy na Nordkapp mają niemal identyczne podejście – co to takiego wielkiego przejechać pół czy cały kontynent, co z tego, że rower byle jaki, czy jakieś góry po drodze. Przy czym było w tym coś całkiem naturalnego i bezpretensjonalnego, a u Ani dodatkowo rozbrajającego. Typowy przykład sytuacji, gdy ludzie mówią, że coś jest niemożliwe, a przychodzi ktoś, kto tego nie wie… i to robi. Rozbawili nas swymi opowieściami, szczególnie Ania, co docenili dziennikarze, nagradzając ją swą nagrodą.

Poza tym była jeszcze wizyta na dzikim Madagaskarze, zakończona planami budowy pomnika Arkadego Fiedlera w jednej z wiosek, w której ten znany podróżnik mieszkał przez pewien czas. Tomek Michniewicz przybliżył nam Festiwal Wegetariański odbywający się na wyspie Phuket w Tajlandii – święto zwykle niezrozumiałe i budzące odrazę i przerażenie u Europejczyków, a mające swoje głębokie duchowe uzasadnienie. Bardziej niż widok pokiereszowanych ciał przerażałby mnie raczej huk tysięcy petard, znacznie bardziej niebezpiecznych. O Festiwalu Wegetariańskim można też przeczytać lub posłuchać w świetnej książce Tomka „Samsara”.

Jeszcze jedna prezentacja zawierała drastyczne sceny, tym razem z rytualnego zabijania zwierząt. Były to filmy Małgorzaty Jarmułowicz i Zygmunta Leśniaka, kolejny raz odwiedzających indonezyjskie wyspy i przybliżających nam zwyczaje ludów tam żyjących. Zadziwiające – bohaterowie ich filmów zachowują się tak naturalnie, jakby zupełnie nie przeszkadzała im obecność białych, do tego z kamerą. Ciekawe spojrzenie w świat bardzo mało znany. Profesjonalne wykonanie, świetny styl opowieści – o czym można się przekonać, czytając między innymi ich relację z archipelagu Alor w marcowym numerze Poznaj Świat. Również ta prezentacja została wyróżniona w kategorii Podróże.

Oto subiektywna i niepełna, acz chronologiczna fotorelacja z piątkowych prezentacji:


Dzień drugi – sobota 9 marca 2013 r.

Sobota jest najbardziej obleganym dniem Kolosów, tego dnia tworzyły się tradycyjnie już ogromne kolejki. Choć trzeba oddać organizatorom, że usprawnili zarówno same wpuszczanie (nie tylko przy większych przerwach między blokami), jak i przestawiając ekran na węższy bok hali i zwiększając jej pojemność o 500 osób.

Sobotnie prezentacje zaczął blok głównie żeglarski, z małym wyjątkiem dla rowerowej wyprawy przez Rosję. Z niego też wywodziło się dwóch wyróżnionych – Tomasz Szewczyk za rejs wokół Ameryki Południowej i pokonanie Przylądka Horn ze wschodu na zachód oraz kapitanowie i armatorzy „łososiowej floty”, którzy w ramach Dinghy Polar Expedition dotarli swymi małymi łódeczkami na Lofoty.

Wyróżniona za rowerowe zdobycie Korony Gór Polski w ciągu 15 dni Agnieszka Korpal, partnerka zaginionego na Broad Peaku Tomka Kowalskiego, nie była w stanie przybyć na Kolosy.  Zamiast tego przypomniano dawną kolosową prezentację Tomka pt. Magister Kowalski, gdy poznawaliśmy jego podróże i sportowe wyczyny.

Dalej było o światowych podróżach – z założenia bez pieniędzy gdziekolwiek (Mateusz Andrusiak z dziewczynami) oraz celowo po zarobieniu tychże pieniędzy ciężką pracą (Szczepan Ligęza), a także w klapkach Kubota. Michał Sałaban, niczym współczesny Kazimierz Nowak, postanowił dotrzeć na Przylądek Igielny. Tyle że wystartował z najbardziej na północ wysuniętego krańca Europy. Został przez Kapitułę doceniony wyróżnieniem w kategorii Wyczyn (Kolosa w tej kategorii nie przyznano).

Były też wyprawy o charakterze badawczo-naukowym, jak wyprawa na Płaskowyż Putorana w Rosji czy Tramén Tepui w Wenezueli, obie natrafiły na endemiczne, nieznane lub rzadko spotykane gatunki fauny. Ta druga, pod kierunkiem Michała Kochańczyka, otrzymała wyróżnienie w kategorii Podróże.

Na Kolosy zawitał też ponownie Piotr Kuryło, który w zeszłym roku oszołomił wszystkich swoim Biegiem dla pokoju. Tym razem opowiedział o wspieraniu osób niepełnosprawnych i symbolicznym „Zawsze pod prąd„,  czyli przepłynięciu Wisłą z Gdańska do jej źródeł. Piotr posiada zadziwiającą umiejętność mówienia prosto o ważnych rzeczach, nie wstydzi się swojej wiary w Boga, stąd każda jego prezentacja ma coś z rekolekcji. A ludzie to kupują! Jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji poznać tej niezwykłej postaci, to o Biegu dla pokoju można przeczytać w książce „Ostatni maraton”, a o przepłynięciu Wisły – w marcowym numerze patrona medialnego Kolosów, miesięcznika Poznaj Świat.

Andrzej Muszyński, laureat stypendium Fundacji Herodot, staje się godnym następcą Ryszarda Kapuścińskiego i świetnym reporterem, który uważa, że podróżować powinno się po coś, a w odwiedzanych krajach odnajduje relacje znane mu z jego rodzinnej wsi. Powędrowaliśmy z nim w Himalaje Birmańskie, poznaliśmy historię pewnej adopcji, pewnego niezwykłego pastora wspominanego z wdzięcznością do dziś; zobaczyliśmy azjatyckiego pigmeja i, o ile dobrze pamiętam, zdjęcie niesamowitej wielkości pytona. Zafascynowała mnie jego osoba, jego rzetelnego podejścia do opisywania świata, tak bardzo, że nawet pisanie teraz o nim mnie onieśmiela. Za swoją podróż otrzymał Kolosa 2012 oraz nagrodę im. Andrzeja Zawady na projekt kolejnej wyprawy do Birmy, z której ma powstać kolejna książka. Jego „Południe” było na Kolosach w przedpremierowej sprzedaży (premiera 20 marca br., Wydawnictwo Czarne).

Gościem specjalnym Kolosów był Krzysztof Starnawski, opowiadający o swoich rekordach w nurkowaniu na obiegu zamkniętym. Mimo że te podwodne jaskinie nie są zalecane nawet do oglądania osobom cierpiącym na klaustrofobię, to jaskinie w Meksyku, oświetlone przebijającym z góry słońcem, były przepiękne. Jednak szczególnie przeciskanie się przez wąziutkie zaciski, czy to tam, czy w czeskiej jaskini Hranicka propast, może budzić przerażenie. Dzięki odwadze w przechodzeniu przez podobne zaciski, ale już bez wody, speleologom z sekcji Niedźwiedzie i grotołazom z Wrocławia udało się odkryć ogromne nowe systemy jaskiń w naszej rodzimej Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Za swoje odkrycia zostali nagrodzeni Kolosem w kategorii Eksploracja jaskiń.

Ostatni sobotni blok poświęcony był górom. Parę słów Leszka Cichego o wydarzeniach na Broad Peak zakończyła minuta ciszy dla wspomnienia zaginionych Maćka Berbeki i Tomka Kowalskiego.

O zimowym zdobyciu Gaszerbrum I opowiadał Janusz Gołąb – uczestnik wyprawy oraz Agnieszka Bielecka, siostra Adama – kierowniczka bazy. Zaprezentowali film kręcony podczas zdobywania szczytu. Również tamta wyprawa nie zakończyła się pełną radością – z góry nie wrócili członkowie zaprzyjaźnionej ekspedycji zdobywającej górę równolegle. Za zdobycie zimowego Gaszerbrumu I zostali uhonorowani Kolosem 2012. Wyróżnienie w tej kategorii zdobył także Marcin Tomaszewski, który wraz z Markiem Raganowiczem wytyczył nową drogę na Polar Sun Spire na Ziemi Baffina. O swych zmaganiach z Forgotten Peak w himalajskiej Dolinie Miyar opowiadali także Michał Apollo i Marek Żołądek. Wyprawę uzupełniali prowadzeniem badań z zakresu glacjologii i ochrony środowiska

Górski blok zakończyły późnym wieczorem dwie prezentacje. Pierwszą była nagrana wcześniej przez Adama Bieleckiego relacja z nieco niespodziewanego i niezwykłego zdobycia K2 latem. Niezwykłego, bo kto mógłby przypuszczać, że Adam.. będzie stał bezsilny w kolejce do szczytu? ;) Jego filmik z tego ataku szczytowego można zobaczyć m.in. na facebookowym profilu Romualda Bieleckiego. Warto obejrzeć!

Drugą, równie udaną, relacją była Nanga Dream 2013, czyli Mniam Mniam Plus Extreme Marka Klonowskiego i Tomasza Mackiewicza. Zabawny film z kolejnego podejścia na Nanga Parbat (trzeciego) wraz z reportażem „od kuchni”.  A na koniec ich Apetizer, z przejmującym tekstem i energetyczną muzyką, skłaniający do zadumy w kontekście ostatnich wydarzeń. Na nim zakończyliśmy sobotnie oglądanie. Linki do obu filmów zaczerpnięte z blogu autorów.

Poniżej galeria sobotnich zdjęć:

Dzień trzeci – niedziela, 10 marca 2013 r.

Niedziela była najspokojniejszym dniem imprezy i tylko prezentacje z pierwszego bloku brały jeszcze udział w głosowaniu publiczności. Moje kolosowe spotkanie zaczęłam od kolorowej Kuby widzianej oczami znanych mi m.in. z Afryki Nowaka Piotrów – Sudoła i Tomzy. Po przypomnieniu historii ilustrowanego czasopisma „Wędrowiec” kolejne trzy prezentacje przeniosły się na kontynent azjatycki. Łukasz Nitwiński, którego pamiętałam z pięknych zdjęć z Afryki Zachodniej robionych podczas jego rowerowej, nagrodzonej wcześniej wyprawy, tym razem postawił sobie jeszcze większe wyzwanie – irańską pustynię, gdzie przy ponad 40-stopniowych upałach i silnym wietrze wytyczał nową trasę, budząc zrozumiałe zainteresowanie Irańczyków.

Potem Zbyszek Pawlak miał w planach opowiadać o Jedwabnym Szlaku, ale tak naprawdę z wielu przygotowanych państw udało się wspomnieć głównie o Kirgistanie, a on, niczym Szeherezada opowiadająca swoje baśnie tysiąca i jednej nocy, snuł swoją barwną opowieść o życiu na Wschodzie i Zachodzie, szacunku do starszych, odmiennym pojmowaniu gościnności. Pół godziny to dla niego za mało, w tym trzeba się zanurzyć na dłuższe godziny. Spróbujcie, jeśli gdzieś traficie na jego prezentację. W Azji zahaczyliśmy jeszcze o „wspinaczkę jaskiniową”, czyli odkrywanie największych studni jaskiniowych świata, gdzie, podobnie jak przy wspinaniu, są plusy i minusy tego, czy się idzie pierwszym, czy ostatnim. W odróżnieniu od szczytów dla alpinistów, ich „podziemne góry” ciągle… rosną w dół.

Po przerwie przeskok do Ameryki Łacińskiej – najpierw spotkanie z Majami, potem relacja Piotra Strzeżysza z rowerowej podróży do Meksyku, acz mniej spektakularna niż wcześniejsza przez Kordyliery. Była też prezentacja o spływie Amazonką, z chęcią powtórzenia wyczynu Piotra Chmielińskiego, tyle że bez przygotowania – więc i nie do końca udana – oraz o tropicielach podwodnych statków w wybrzeży Sierra Leone, którzy ze zdziwieniem odkryli, że i na równiku grasują złomiarze.

Najbardziej jednak czekałam na Zimowy powrót do czumu Magdy Skopek, laureatki Kolosa 2010 za podróż na Jamał, za prezentację i zdjęcia. I aż żałuję, że tak mało było. Później znalazłam również jej przedkolosową rozmowę w Radiu Gdańsk, w czasie której opowiada to, co na Kolosach, a także o pewnym spotkaniu koło Bajkału, które zmieniło jej losy. Gdyby kogoś ominęło lub chciałby sobie przypomnieć, to można posłuchać tu. Warto też poznać świat Nieńców w jej książce „Dobra krew. W krainie reniferów, bogów i ludzi”. Można ją było oczywiście nabyć również na stoisku wydawnictwa PWN, a Magda zapowiedziała, że z chęcią będzie je podpisywać.

Pokazem Magdy zakończyłam tegoroczne Kolosy. Ominęła mnie więc wieczorna prezentacja gościa specjalnego Ryszarda Pawłowskiego i sama ceremonia wręczenia nagród. Ale relację z tejże części oficjalnej można znaleźć na facebookowym profilu Kolosów. Nie widziałam też niestety żadnej prezentacji w małej salce, bo trudno się rozdwoić, ale może kto inny o tym opowie? :)

Dziękuję za świetną organizację, prelegentom za chęć podzielenia się swymi wyprawami i publiczności za tworzenie takiego przyjaznego klimatu. I nie zachęcam nawet do przybycia na następne Kolosy, bo i tak przyjdziecie ;) Ostatnia partia zdjęć poniżej:

Opublikowano Obejrzane 2013 | Otagowano , , , , , | Skomentuj

Kochankowie z Księżyca – recenzja filmu

Kochankowie z Księżyca

Kochankowie z Księżyca

Piosenka Françoise Hardy „Le temps de l’amour” (Czas miłości), która towarzyszy bohaterom i zwiastunowi filmu, idealnie oddaje klimat i tematykę „Kochanków z Księżyca” w reż. Wesa Andersona – nieco nostalgiczną i idealistyczną wizję, jaką możemy mieć na wspomnienie młodzieńczych marzeń o przygodach, szalonych zabaw i pierwszych miłości.

Z twórczością Wesa Andersona zetknęłam się wcześniej w „Genialnym klanie” – już wtedy do swego dzieła zaprosił całą plejadę gwiazd. Tu jest nie inaczej – spotykają się u niego Bill Murray (jeden ze stałych współpracowników) w roli pana Bishopa, Frances McDormand jako jego żona Laura, Edward Norton jako Harcmistrz Ward, Bruce Willis jako policyjny kapitan Sharp oraz Tilda Swinton jako groźna Opieka Społeczna.  W epizodzie mignie również Harvey Keitel w roli dowódcy wszystkich skautów. Towarzyszą im liczne dzieciaki, wśród nich uciekinier skaut Sam Shakusky i Suzy – córka państwa Bishop.

Suzy i Sam uważnie słuchają Kuzyna Bena - "Kochankowie z Księżyca" fot. Focus Features

Suzy i Sam uważnie słuchają Kuzyna Bena – „Kochankowie z Księżyca” fot. Focus Features

Historia jest prosta. Sam i Suzy, oboje nieco wyobcowani i inni od rówieśników, poznali się rok wcześniej (akcja dzieje się  latem 1965 roku na wyspie New Penzance, gdzieś u wybrzeży Nowej Anglii) przy okazji przedstawienia o Arce Noego. Przez rok ze sobą korespondowali i teraz postanowili razem uciec. Okazja nadarzy się, gdy Sam przyjedzie na obóz skautów na wyspę Suzy. Ich ucieczka spowoduje masowe poszukiwania ze strony rodziców, policji i skautów. Do tego narrator zapowiada zbliżający się do wyspy sztorm…

Harcmistrz Ward z nieodłącznym... papierosem. Obejrzyjcie dokładnie okoliczności tej sceny ;) - "Kochankowie z Księżyca" fot. Focus Features

Harcmistrz Ward z nieodłącznym… papierosem. Obejrzyjcie dokładnie okoliczności tej sceny ;) „Kochankowie z Księżyca” – fot. Focus Features

Siła tego filmu tkwi w szczegółach – w humorze wynikającym z zestawienia kwestii wypowiadanych w całkowitej powadze i zaskakujących obrazów; w dopracowaniu symbolicznych drobiazgów (pani Bishop komunikująca się z rodziną przez megafon, harcmistrz Ward z niepoprawnym politycznie w ręku wychowawcy młodzieży papierosem, czytane przez Suzy „magiczne” książki, których fragmenty i okładki, podobnie jak mapa fikcyjnej wyspy, zostały stworzone na potrzeby filmu itd.). Do tego kolory i obraz jakby kręcony na taśmie z lat 1960. oraz muzyka – symfoniczna, również z płyt edukacyjnych dla dzieci, których słuchają najmłodsi Bishopowie, poznając muzykę klasyczną. Posłuchajcie fragmentu, który towarzyszył końcowym napisom.

Pogodny to film, będący swoistą podróżą do czasów dzieciństwa. Acz pod kolorową przykrywką mówi też o problemach, całkiem realnych i ważnych, nie tylko w wieku dorastania – niezrozumienia, samotności, odrzucenia… Warto go poznać.

Kochankowie z Księżyca” (Moonrise Kingdom) reż. Wes Anderson

Ocena Joan: 8/10

Ocena Joan: 8/10

 

Opublikowano Obejrzane 2013 | Otagowano , , , , , , , | Skomentuj

Drive – recenzja filmu

"Drive" reż. Nicolas Winding Refn

„Drive” reż. Nicolas Winding Refn

Samotny jeździec znikąd, brutal o pokerowej twarzy, precyzyjny, niewzruszony profesjonalista w każdym calu. Niemal archetyp ostatniego sprawiedliwego kowboja, jakiego znaliśmy z westernów, czy postaci walczących z bezwzględnymi przestępcami, mafią lub skorumpowanym otoczeniem. Świadome nawiązania do stylistyki policyjnych filmów lat 1970. Sam Ryan Gosling grający głównego bohatera to dla mnie skrzyżowanie Clinta Eastwooda z chłopięcym urokiem Lucky Luke’a – pozornie nieczuły, z dystansem i z tą swoją nieodłączną wykałaczką w kąciku ust zamiast resztek papierosa….

„Drive” to historia kierowcy kaskadera i świetnego mechanika samochodowego, po godzinach wynajmującego się bez zbędnych pytań przestępcom na 5 minut, w czasie których czeka na włamywaczy i gwarantuje im bezpieczne odwiezienie z miejsca przestępstwa. Samotnika, w życiu którego niespodziewanie pojawia się mieszkająca po sąsiedzku rodzina – kobieta (Carey Mulligan) z dzieckiem i jej wychodzący z więzienia i pakujący się w nowe kłopoty małżonek. Wbrew swoim dotychczasowym zasadom, bezimienny kierowca w kurtce ze skorpionem postanawia im pomóc…

Czuła strona Drivera... "Drive" fot. FilmDistrict

Czuła strona Drivera… „Drive” fot. FilmDistrict

W tym filmie stosunkowo niewiele się mówi, a brutalność niektórych scen przywołuje na myśl Tarantino, ale bez jego przymrużenia oka. Minimalizm ekspresji Goslinga, który jednak tym minimalizmem wyraża tak wiele, najważniejsze pozostawiając między słowami. Może gdyby zostało wypowiedziane, stałoby się banalne? Film piękny wizualnie, grający światłem. Częste ujęcia miasta z góry, kolorowe neony kojarzyły mi się z „Ulicami San Francisco” i… „Łowcą androidów”. Towarzyszy im ogłuszająca, nieco psychodeliczna, elektroniczna muzyka, która idealnie nadawałaby się do jazdy samochodem. Zresztą sami posłuchajcie: Kavinsky – Nightcall oraz A real hero (tu ze scenami z filmu, tymi najbardziej optymistycznymi).

Uległam hipnotycznemu czarowi „Drive’a”, nawet odpuszczając luki w logice typu chodzący po ulicach facet w zakrwawionej kurtce, brutalne morderstwa czy strzelaniny nie budzące niczyjego zainteresowania. Mimo że nie zawsze miło się go ogląda, to pozostaje w pamięci. Nie jest to zwykły film kryminalny ani sensacyjny. Podskórnie czujemy, że jest w nim coś jeszcze, przejmująca tęsknota za innym, lepszym i niemożliwym życiem, marzenie wolności i szczęścia, jakie się ma, jadąc w kierunku zachodzącego słońca…

„Drive” (Drive) reż. Nicolas Winding Refn

Ocena Joan: 9/10

Ocena Joan: 9/10

Opublikowano Obejrzane 2013 | Otagowano , , , , , , | Skomentuj

Poradnik pozytywnego myślenia – recenzja filmu

Poradnik pozytywnego myślenia

Poradnik pozytywnego myślenia

Przypomina mi się przypadek „Zakochanego Szekspira” – całkiem przeciętnego filmu, który miał za sobą spore fundusze promocyjne i z 13 nominacji zgarnął siedem Oscarów, w tym dla najlepszego filmu, aktorki, scenariusza i muzyki. Inaczej niż skuteczną promocją popularności i wysokich not dla „Poradnika…” nie potrafię wytłumaczyć.

Jest poprawny, miło się go ogląda, ale przewidywalny zgodnie ze wszystkimi regułami, niewiele by się różnił od przeciętnej amerykańskiej produkcji telewizyjnej, więc skąd aż 8 nominacji? No dobrze, na jedną się zgodzę – Jennifer Lawrence w roli Tiffany przykuwa uwagę w każdej ze swych scen. Ale za scenariusz?? Przecież nie było w nim nic odkrywczego, pogłębionego, zaskakującego. Jak zdradzę, że jest na przykład konkurs taneczny „dla zawodowców”, w którym bohaterowie postanawiają wziąć udział, to w czym on odbiega od wszystkich młodzieżowych „Step-up’ów”? Tam chociaż w tańcu jakieś emocje były. Nominacje za drugoplanowe role dla De Niro czy Jacki Weaver (grających rodziców głównego bohatera) też dziwią. Nie oglądałam wszystkich nominowanych filmów, więc może konkurencji nie było?

Pat (przystojny nieodmiennie Bradley Cooper) , po spędzeniu ośmiu miesięcy w szpitalu psychiatrycznym, gdzie skutecznie unikał leczenia, zostaje na odpowiedzialność matki z niego wypisany. Leczyć się nie chce nadal, na terapię chodzi niechętnie, mimo że po traumatycznym odkryciu zdrady żony, zakończonej pobiciem kochanka, nadal nie może się pozbierać i szuka wszelkich sposobów, by ukochaną odzyskać. Porywczość ma zdaję się po ojcu, zapalonym kibicu z zakazem stadionowym, a do tego przesądnym hazardzistą. Zadający bezceremonialnie szczere pytania Pat spotyka na swej drodze Tiffany, uciekającą w obsesyjny seks po śmierci męża – i wiadomo, że tylko tych dwoje będzie mogło sobie pomóc. Do ich pierwszych spotkań mamy najciekawsze momenty filmu.

Dopiero co się poznali, a już trzeba wyjść... <br> fot. The Weinstein Company

Dopiero co się poznali, a już trzeba wyjść…
fot. The Weinstein Company

Potem jest już gorzej – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki wszystkie problemy praktycznie znikają, a bohaterowie stają się dwójką zupełnie normalnych, pogodnych ludzi, wyleczonych i bezproblemowych. Ona jest już grzeczną dziewczynką, on łagodnym młodzieńcem. Pojawiają się nawet pytania, czy naprawdę normalni i zdrowi są ci, którzy stwarzają takie pozory, prowadząc zakłamane życie. Dla podniesienia emocji wspominany konkurs tańca (właściwie to dlaczego ON ma się wykazać, by odzyskać żonę, skoro to ona go zdradziła??) i zakład ojca „o wszystko”, a przecież wiemy, jak to się musi skończyć. Nie kupuję tego. Ot, taki pomysł na czasy kryzysu, żeby dostrzegać „światełko w tunelu” (czy też „srebrne krawędzie chmur zasłaniających słońce”, jak było w oryginale) i będzie dobrze. Niewiele więcej.

Poradnik pozytywnego myślenia (Silver Linings Playbook) – reż. David O. Russell

Ocena Joan: 6/10

Ocena Joan: 6/10

Opublikowano Obejrzane 2013 | Otagowano , , , , , , , , | Skomentuj