Kontynuując nadrabianie wakacyjnych młodzieżowych lektur Adama Bahdaja, sięgnęłam po jedną z najbardziej znanych z racji ekranizacji – „Podróży za jeden uśmiech”.
Dwóch kuzynów – Poldek Wanatowicz i mamisynkowata chodząca encyklopedia Duduś vel Janusz Fąferski przez zbieg okoliczności i brak pieniędzy postanawiają skorzystać z autostopu, by dostać się z Warszawy do Międzywodzia na wyspie Wolin, do wypoczywających tam mam i rodzeństwa. Po drodze spotkają ich liczne przygody oraz „królowa polskiego autostopu”, zwaną ciocią Ulą. A podróż jak to podróż, wiadomo że może być radością i celem samym w sobie, że zmienia i uczy, i nawet takiego Dudusia może przemienić z lalusia w dzielnego podróżnika.
Nawet jeśli upłynęło już kilkadziesiąt lat od czasu akcji książki, a autostop nie jest już u nas tak popularny, sądzę, że nadal młodsza młodzież może znaleźć w niej zajmującą rozrywkę i zachętę do samodzielności i „wyjścia w świat”. I to niekoniecznie tylko w wersji filmowej. Stąd też w kategorii „książki młodzieżowej” moja nota będzie dość wysoka.