„Lalki w ogniu” Paulina Wilk – recenzja książki

Lalki w ogniu - Paulina Wilk

Lalki w ogniu – Paulina Wilk

„Lalki w ogniu” zamiast „Opowieści z Indii” mogłyby mieć dopisek „Obrazy z Indii”. Nie pamiętam, czy czytałam kiedykolwiek tak bardzo plastyczną w opisie książkę – gdzie każde zdanie zamienia się w obraz, który niczym barwny film dokumentalny 5D przewija się przed oczami czytelnika.

Autorka na przestrzeni wielu lat (przynajmniej 2003-2010, sądząc po opisach zdjęć) poznaje Indie i przekazuje nam to, co widzi, a przy tym jej samej, narratora, w tej opowieści nie ma – nie cytuje swoich rozmów, nie zapisuje prywatnych wrażeń, stara się stworzyć jak najbardziej obiektywny, czysty obraz. Jednocześnie już we wstępnej pięknej przypowieści o pięciu ślepcach poznających słonia daje nam do zrozumienia, że obraz ten nie ma szans ani pretensji być kompletny.

Lalki w ogniu - wydanie ilustrowane

Lalki w ogniu – wydanie ilustrowane

Indie, jakie nam pokazuje, są kolorowe, ale i niemal odpychające. Daleko im do lukrowanego świata marzeń, jaki znamy z bollywoodzkich filmów. Paulina Wilk opowiada o rzeczach zwyczajowo pomijanych – jak choćby rozwiązywaniu spraw higieny w warunkach wielkiego zatłoczenia i często braku dachu nad głową, traktowaniu kobiet i dziewczynek, morderstwach na nich popełnianych czy beznadziejnej sytuacji wdów. Pomija z kolei coś, co jest we wszystkich innych relacjach – na przykład prawie nie ma u niej krów i tanecznej muzyki!

Każdy rozdział skupia się na jednym z tematów, a autorka porusza między innymi kwestie jedzenia i tabu z nim związanych, różnorodności ubiorów, podziału ról w domach, transportu ludzi i towarów, handlu, tragicznego stanu sanitarnego, wszechobecnej biedy, zakazanej miłości, ustawianych małżeństw, podziałów kastowych, astrologii, religii itd., itp. Tylko czy naprawdę Indie są tylko biedne, brudne, hałaśliwe i gęsto zaludnione, a jedyna klasa średnia zbliżona poziomem życia do Europejczyków i mająca swój udział w prężnym rozwoju kraju żyje w nielicznych zamkniętych enklawach? Czy nie ma w nich nic zachęcającego do wizyty? Aż trudno uwierzyć – przyjęłam więc to za opis dotykanego po omacku „kawałka słonia”.

Książkę bardzo starannie wydano (wyd. Carta Blanca, seria Bieguny), ilustrując zdjęciami autorki. Naprawdę miło trafić na pozycję, w której nie tylko zdania są poprawnie budowane, ale i każdy przecinek na swoim miejscu (dwuosobowa korekta spisała się wzorcowo). Pod koniec 2012 roku ukazało się drugie wydanie „Lalek w ogniu”, tym razem dodatkowo ilustrowane zdjęciami Barta Pogody, zdążyłam jednak kupić pierwszą wersję. Zdjęcia obejrzę w księgarni, bo rzeczywiście mogło ich być więcej. I może się skuszę na porównawcze odsłuchanie audiobooka – jestem ciekawa, czy nagranie wykonane przez profesjonalnego lektora wciągnie bardziej niż fragmenty czytane przez autorkę w radiowej Trójce.

PS po przesłuchaniu audiobooka mogę zapewnić, że słucha się tej książki równie dobrze, jak ją czyta. I profesjonalna lektorka zrobiła to lepiej niż autorka w radiu. Aż kusi, by przymknąć oczy i oglądać te sceny oczami wyobraźni. Trzeba tylko pilnować, by za szybko nie odpłynąć ;)

„Lalki w ogniu” Paulina Wilk

Ocena Joan: 8/10

Ocena Joan: 8/10

Ten wpis został opublikowany w kategorii Przeczytane 2013 i oznaczony tagami , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *